Sposób ten przypomniał mi się stosunkowo niedawno, gdy rozmawiałam z koleżanką o farbowaniu włosów i stosowaniu rozjaśniaczy.
Sama na sobie nie próbowałam, ponieważ "nie kręcą" mnie włosy blond, podobają mi się moje ciężkie-do-zidentyfikowania-być-może-kasztanowe. Jednakże rozjaśniałam w ten sposób włosy znajomej.
A więc, czego potrzebujemy?
Otóż, potrzebna nam będzie gencjana, inaczej zwana fioletem. Stosowana głównie u noworodków do gojenia się pępka. Dostępna w każdej aptece, bez recepty.
Niezbędna do tego jest woda.
Pozostałe rzeczy, w które należy sie zaopatrzeć, to: gumowe rękawiczki, czepek foliowy, ręcznik i pojemnik z rozpylaczem (zakupiony w jakimś sklepie z kosmetykami, ewentualnie po płynie do szyb - przy tym należy pamiętać o dokładnym wypłukaniu opakowania, można też na koniec zalać gorącą, lecz nie wrzącą wodą.).
Przystepując do działania:
W pojemniku z rozpylaczem mieszamy odrobinę fioletu z wodą, do uzyskania koloru "denaturatu", czyli jasnofioletowego. Na ramiona kładziemy ręcznik, zakładamy rękawiczki i dokładnie spryskujemy całe włosy, aż do takiego stopnia, że zacznie nam z nich kapać płyn. Zakładamy czepek foliowy, owijamy ręcznikiem i pozostawiamy na 30-40 minut. Następnie włosy płuczemy samą wodą.
Moim zdaniem sposób jest tani, łatwy, jednak czasochłonny, gdyż za pierwszym razem włosy nie będą idealnie jasne (zależy to od naturalnego koloru włosów).
Dodatkowym utrudnieniem może być fakt, jeśli posiadamy włosy farbowane.
Odpowiednio długo stosując gencjanę, możemy uzyskać gołębi kolor. Znam osoby, które właśnie tym sposobem uzyskały taki odcień.
Polecam także, by nie robić tego samemu, lepiej poprosić koleżankę, mamę, siostrę, ciocię itp., ponieważ fiolet barwi. Jest to zmywalne, ale nie warto długo zwlekać z wyczyszczeniem po tym ubrania, ciała, czy podłogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz